mecz nr 20 (610), 26 marca 2017
godzina 8:00, 42+42 min.
słonecznie, temp. 7°C
poprowadził: Wojtek
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
dywan, 50 m x 30 m
sucha nawierzchnia
wybór składów: Wojtek
Przebieg I połowy meczu: | ||||
1 | : | 0 | 4' | Piotr Rytel (po podaniu Grzegorza Anielaka) |
1 | : | 1 | 8' | Michał Legumina |
1 | : | 2 | 12' | Dominik Wrzosek (po podaniu Krzysztofa Zielińskiego) |
1 | : | 3 | 16' | Mateusz Adamczyk (po podaniu Michała Leguminy) |
2 | : | 3 | 20' | Grzegorz Anielak (po podaniu Mateusza Majewskiego) |
3 | : | 3 | 24' | Wojciech Łobacz (po podaniu Piotra Rytla) |
3 | : | 4 | 28' | Michał Legumina (po podaniu Jarosława Kucharskiego) |
3 | : | 5 | 32' | Dominik Wrzosek (po podaniu Michała Leguminy) |
4 | : | 5 | 36' | Grzegorz Anielak (po podaniu Mateusza Majewskiego) |
4 | : | 6 | 40' | Krzysztof Zieliński (po podaniu Szymona Wójtowicza) |
Przebieg II połowy meczu: | ||||
4 | : | 7 | 44' | Szymon Wójtowicz (po podaniu Dominika Wrzoska) |
4 | : | 8 | 47' | Dominik Wrzosek (po podaniu Michała Leguminy) |
4 | : | 9 | 49' | Szymon Wójtowicz (po podaniu Dominika Wrzoska) |
4 | : | 10 | 52' | Dominik Wrzosek |
4 | : | 11 | 55' | Dominik Wrzosek (po podaniu Krzysztofa Zielińskiego) |
5 | : | 11 | 57' | Piotr Rytel (po podaniu Bartłomieja Rocha) |
6 | : | 11 | 60' | Piotr Rytel (po podaniu Wojciecha Łobacza) |
7 | : | 11 | 62' | Grzegorz Anielak (po podaniu Wojciecha Łobacza) |
8 | : | 11 | 64' | Piotr Rytel (po podaniu Grzegorza Anielaka) |
8 | : | 12 | 67' | Krzysztof Zieliński (po podaniu Dominika Wrzoska) |
9 | : | 12 | 69' | Piotr Rytel |
9 | : | 13 | 72' | Krzysztof Zieliński (po podaniu Dominika Wrzoska) |
9 | : | 14 | 75' | Krzysztof Zieliński (po podaniu Jarosława Kucharskiego) |
10 | : | 14 | 77' | Mateusz Majewski (po podaniu Bartłomieja Rocha) |
11 | : | 14 | 80' | Bartłomiej Roch (po podaniu Grzegorza Anielaka) |
12 | : | 14 | 84' | Wojciech Łobacz (po podaniu Grzegorza Anielaka) |
Autorem relacji z meczu jest Wojciech Łobacz:
Kolejny raz Ojciec Organizator zapił i nie mógł poprowadzić niedzielnego spotkania. No cóż, każdemu się może zdarzyć. Na szczęście dzielna żona była świadoma obowiązków spoczywających na barkach prezesa i zdecydowała się poprowadzić spotkanie. Niestety stan O.O. pogorszył się i musiała zostać w domu, by móc się nim opiekować. Wobec takiego stanu rzeczy potrzebny był inny zastępca. Kandydat powinien być uczciwy, inteligentny i przystojny. Jednakże okazało się, że na mecz nie zgłosił się ani Kobson ani Prawy i wystąpił problem. Rozważane były awaryjne powołania debiutantów, ale skończyło się na przekazaniu roli organizatorskiej graczowi wyłonionemu w trybie losowania.
Zmiana czasu była wydarzeniem, które dość mocno zwiększało ryzyko spóźnień i odwołaniem przybycia, ale okazało się, że obawy były bezpodstawne. Ba, nawet zmiana ta zadziałała w druga stronę, gdyż przybył dodatkowy gracz – Mainaka! Pewnie miał przyjść za tydzień, ale zbyt mocno cofnął zegarek. Kompletnie zburzyło to przygotowany wcześniej plan podziału graczy na dwie równe drużyny.
Pierwsza połowa miała dość wyrównany przebieg, ale grający z przewagę jednego zawodnika Zieloni uzyskali 2 bramkowe prowadzenie, a głównym napędem tej drużyny był debiutujący w tym sezonie Legee. Zawodnik ten zwykle narzekający na za długie/za krótkie zmiany tym razem sam je odmierzał (za co należą mu się podziękowania). Oczywiście nie ominęły go marudzenia innych graczy, że chyba zbyt długo stoją na bramce, że nic nie doliczył, czy na pewno zatrzymał zegarek na czas przerwy w grze itd.
Druga połowa to popis Baby, który siał zniszczenie w szeregach Czerwonych. Brał udział przy pięciu bramkach z rzędu, przez co prowadzenie Zielonych urosło do niebotycznych rozmiarów – 7 bramek! Jak wiadomo to wciąż nie jest bezpieczna przewaga na latoligowych boiskach, ale zabrakło hmmm… czasu by Czerwoni to odrobili. Baba imponował swoją grą, ale nie zgodził się na kontrolę antydopingową po spotkaniu, a nie udało się też pozyskać próbki moczu do badań w inny podstępny sposób. Domniemana niewinność nie pozwala podejrzewać, że zawodnik był wzmocniony w nielegalny sposób. Jedyną rysę na babskim obliczu zadaje informacja udzielona przez zawodnika przy wybieraniu składów. Zgłosił on bowiem swoja słabą dyspozycję wynikająca z urazów. Strach pomyśleć, bo byłoby w przypadku gdyby przyszedł zdrowiusieńki. W takiej dyspozycji mógłby spędzać sen z kadłubowych powiek. Odnośnie aktualnego lidera, to wydaje się, że status konfliktu z Baksterem trwa w niezmienionej formie. Zawodnicy nie zaliczyli żadnej asysty przy swoich golach. Podań między nimi chyba też wcale nie było.
Z innych ciekawszych boiskowych re(we)lacji należy wspomnieć ochocze słowa zachęty do wsparcia obrony kierowane w stronę Legee'iego, które chyba dobrze wpisuja się już w folklor niedzielnego poranka. Mecz był zacięty i emocjonujący jak zwykle (jak zwykle do momentu kiedy jedna z drużyn nie osiągnie przewagi przynajmniej trzybramkowej. Potem zwykle emocje dalej są, ale bardziej przyjmują formę bluzgów). Ciekawa sytuacja miała miejsce po dość niefortunnym faulu Baby (kopnięcie od tyłu bez piłki). Kadłub wyrzucił zawodnika z boiska na minutową karę. Sam zawodnik nie protestował i skruszony oddalił się za linię boczną. Jednak znalazła się osoba (nie będzie konkursu na odgadnięcie kim ona była, ze względu na zbyt małą trudność zadania), która otwarcie protestowała przeciwko temu rozwiązaniu.
Organizator zastępczy się pomylił i w chwili zakończenia spotkania powiedział, że Zieloni wygrali przewagą 4 bramek. Jak się później okazało przewaga wynosiła tylko dwie. Czy zmieniłoby to wynik? Raczej nie, ale mimo wszystko p.o. O.O. przeprasza za zamieszanie.